Szacunek…to takie trudne!

Dziś na tapecie zanikająca umiejętność. Bo tak szacunek postrzegać chyba należy w obecnych czasach – jako UMIEJĘTNOŚĆ. Porozmawiajmy zatem o szacunku. Tym wzajemnym najlepiej.

Trudno go szukać w sklepie na półkach. Najczęściej też nie nabywamy go w pakiecie genowym, a wychowanie coraz częściej idzie w las.
Jako społeczeństwo skoncentrowane na konsumpcji depczemy każdą wartość jaka tylko podeptać się da. Szczególnie wszystko to co wiąże się z kontaktem międzyludzkim.
Jak wygląda wzajemne poszanowanie każdy widzi. Jak widzi to księgowa bądź księgowy? Cóż…będzie to nieco skrzywiona ocena, ale krzywa wynika tylko i wyłącznie ze skali obserwowanych przypadków oraz z natężenia występowania. O sytuacjach można mówić bez końca.

Księgowa nie może mieć urlopu! Nie może mieć czasu prywatnego! Rodziny też lepiej nie, bo ta będzie jej przeszkadzać w pracy i odbieraniu telefonów od klientów. Generalnie będzie przeszkadzać w byciu dostępną 24h na dobę.
Na grupach najpoczytniejszego portalu społecznościowego dosyć często pojawiają się wpisy o bezczelnych księgowych. Jak śmie nie odbierać telefonów?! Nie odpisywać na e-mail? Natentychmiast do zwolnienia! Cóż to, że jest 22-ga a może nawet 23-cia…no cóż! Zakup bywa kwestią impulsu! A do północy jest akurat promocja z serii „Zakupy bez VATu tylko dziś do 23:59”. Co z tego, że to akurat dzień terminów podatkowych i księgowa pewnie dogorywa przy pracy, że nie wie w co ma ręce włożyć, żeby dokładnie i rzetelnie wszystko sprawdzić przy zamknięciu miesiąca? Kogo to? Kiedy tu się dzieją rzeczy niebagatelne i wymagające konsultacji z księgową! Jak często tak macie?

W ostatnim czasie widziałam całkiem sporo takich wpisów, gdzie aż palce mnie świerzbiły do napisania kilku zdań. Ale na takich grupach nie ma co się udzielać, bo psy Cię zaszczekają i uświadomią, że jesteś niewolnikiem, a tego lepiej nie wiedzieć! Błoga nieświadomość jest zdecydowanie lepsza więc pozostańmy ze swoim postrzeganiem świata w tym miejscu, w którym jesteśmy.

Czasami mam wrażenie, że działalność prowadzą osoby, które dobrze, że potrafią się podpisać bo z myśleniem często mają kłopot. Wymagają prowadzenia za rękę…nic to, że umowa obejmuje rozliczenia podatkowe i ewentualnie kwestie związane ze składaniem deklaracji do ZUS. Przyznaję się, że zdarza mi się tracić cierpliwość. Kiedyś nie zdążyłam się ugryźć w język i słowa padły zanim pomyślałam, że mówię je do klienta a nie do samej siebie…”to może zmianę pampersików też ogarniemy? I w pakiecie dołożymy regularne spacery. No ewentualnie erotyczny bonusik w postaci vouchera na usługi Pani Niewolnicy…”. Fakt, że klient był dobrym znajomym. Uśmiał się serdecznie i przyznał rację, że łatwo się zagalopować. Póki dajemy na to przyzwolenie to rozwija się to szalenie szybko a potem jak wyhamować takiego klienta? On już oczekiwania miał, teraz to on już ŻĄDA! Chwila tylko by zatracić szacunek do drugiej strony.

Roszczeniowość w naszym narodzie przekracza granice, staje się legendarna. Kiedyś będą o tym pisać dzieciom w bajkach, np. „O Wawelskim Smoku co chciał mieć wszystko” 😉
Zawsze naprzeciwko stoją dwie strony. Każda z nich ma jakieś oczekiwania. Każdej należy się szacunek.
Po to ustala się zasady współpracy, wkłada to w ramy umowy pomiędzy stronami.
Trzeba tylko egzekwować zapisy umowne i pilnować, także samego siebie, by nie przekraczać granic. Trzeba rozumieć, że działania w ramach umowy to PRACA. To co poza… to ma więcej wariantów. To może być GRZECZNOŚĆ (za tzw darmo) albo DODATKOWA PRACA (za darmo dawno zdechło) albo BRAK SZACUNKU (i tutaj jest szeroki wachlarz wyboru na czym ten brak szacunku może polegać).

To nie księgowa jest od przygotowywania wniosków kredytowych choć może to zrobić. Jeśli nie ma tego w umowie to należałoby grzecznie zapytać czy podjęłaby się tego i ile taka usługa będzie kosztować. Należy rozumieć, że to jest CZAS. Czas, który albo tracimy albo zarabiamy. Z pewnością takich rzeczy charytatywnie się nie robi.
Zdarza się, że księgowa robi wszystko… od rozliczania śmieci, zgłaszania do BDO, wystawiania szeregu zaświadczeń, przygotowywania wniosków, wypełniania druczków, z którymi sobie nie radzą klienci (tak naprawdę nie chce im się ich wypełniać, bo najczęściej są trywialnie proste) etc. Dlaczego? Bo ma problem z asertywnością. Bo nie potrafi odmówić. Słowo NIE więźnie jej w gardle. W końcu – bo czuje się nieco zastraszona żądaniami klienta. Tak właśnie. Nie wiedzieć dlaczego, ale są osoby, u których roszczeniowa postawa klienta wzbudza poczucie zagrożenia, strach i nieuzasadnione lęki i obawy.
Takim księgowym chciałabym zwrócić uwagę na to, że zachowanie ich klientów jest oznaką braku szacunku. Braku poszanowania pracy, jaką się dla nich wykonuje i braku uszanowania drugiego człowieka.

Najlepsze są zawsze księgowe kolegi! ONE ROBIĄ WSZYSTKO! I to migusiem 😉
Człowiek legenda… jak YETI. Taka to księgowa…kolegi. Taki Święty Grall…wszyscy o nim słyszą, ale nikt go jeszcze nie widział.
Szanujmy się! W tej pracy nie mamy czasu na to, by zatracać się w takich sytuacjach. Klient też będzie Cię szanował bardziej jeśli zobaczy, że stawiasz granice – to zawsze wzbudza podziw i respekt, bo jednak jesteśmy tylko ludźmi i lubimy zasady.

Dziś zatem lekcja pierwsza w drodze do szacunku dla samego siebie – naprawdę nie trzeba mieć wszystkiego, ale na pewno trzeba mieć SZACUNEK. Tak dla siebie jak i dla innych.

A żeby nie psuć sobie dni…rzadziej zaglądajcie na grupy na portalach społecznościowych, gdzie się od Was „żąda” i „oczekuje”…najlepiej za darmo. Charytatywnie lepiej robić coś dobrego dla innych, dla tych co potrzebują pomocy, a nie dla tych co z cwaniactwa chcą mieć…za darmo.

Tak…też się kiedyś udzielałam pro bono. Trochę wyrosłam z tego…tylko trochę. Po prostu dziś szanuję swój czas i zdrowie, bo jedno z drugim się ściśle wiąże. Życie jest krótkie więc czas mamy ograniczony, zatem działam nadal pro bono…ale wtedy kiedy chcę i dla tych, którym uważam, że pomóc im trzeba. To taki mój hołd dla siebie – szacunek dla mnie i moich bliskich.


Wakacje na półmetku – chwilo trwaj!

Odrobinkę zaniedbałam to moje „podwóreczko”… wybaczycie?
Ostatnie miesiące były dla mnie wyjątkowo ciężkie, przytłaczające i nie dające możliwości na chwile wytchnienia. Rok 2019 był preludium…ilość zmian w prawie dała wszystkim księgowym, ale i nie tylko im, porządnie w kość by rok 2020 pokazał nam, że może być gorzej.

Pandemia czy jak niektórzy wolą – światowa histeria na temat pandemii, trwa i nie zapowiada się na szybki jej koniec.
Przeglądając internety widzę często wpisy osób narzekających na przymusowe siedzenie w domu, na pracę w trybie „tydzień na tydzień” bądź „dwa tygodnie na dwa”, gdy tymczasem ja marzę by tak móc!
Kiedy moi klienci utyskiwali na brak pracy, spadek obrotów etc. ja nie spałam po nocach, bo choć nie jestem „księgową kolegi” to starałam się pomóc tym, którzy tego potrzebowali, ale przede wszystkim…ilość pracy wzrosła w biurze do stopnia, który mi wcale nie odpowiadał. Stąd odłożyłam na bok wszystko inne, w tym projekt „Księgowa w biegu”… Ale wracam! Powoli, ale do przodu.

Na dniach zmobilizuję moje napalone silniki do regeneracji i zacznę Was raczyć moimi skrzywionymi poglądami na ten świat.

Ja w tym roku bez urlopu…a Wy? Łapię pojedyncze dni, by całkiem nie dać się przygnieść natłokiem pracy. Szczególnie, że nie wiadomo co przed nami..czy znowu nie wrócą obostrzenia związane z COVID-19.
W te moje „jedynki” wsiadam w auto i jeżdżę rozglądając się za kawałkiem miejsca na tej ziemi dla siebie i mojej rodzinki. Upatrzyłam sobie nawet kawalątek lasu i nieba nad nim… wstępny projekt jest! Czy to się uda? Hmmm…po drodze czeka kilka przeszkód, ale czym byłoby życie gdyby nie obfitowało w niespodzianki? Satysfakcja za to smakuje potem lepiej kiedy rzecz się udaje, choć wydawało się, że rzeczy przejść się nie da. 🙂

Takiej chwili teraz chcę!