Rekrutacja jak olimpiada a podium…pozostaje puste!

Ciężkie czasy…wszyscy narzekają. W sumie normalka. W końcu to nasza cecha narodowa. Poszukujący pracy narzekają na oferty, a oferenci…na kandydatów.
Często wybór ogranicza się do wybrania najlepszego pośród słabych. A czasami trafia się perła! Nie będę pisać pośród czego, żeby nikt nie poczuł się urażony 😉

Dziś krótka historyjka na temat trudnego procesu pozyskania kompetentnego pracownika, a w skrócie – długa historia krótkiego zatrudnienia!

W poszukiwaniu kogoś kto mógłby się zgrać z zespołem pracowników w niewielkim biurze, gdzie pięcioro świetnie się dogadujących osób potrzebuje wsparcia jeszcze jednej pary rąk, zwróciliśmy się o pomoc do profesjonalisty. Nie chcąc tracić czasu na bliżej nieokreśloną ilość spotkań, rozmów i wyczerpujących wszystkich przemarszy kandydatów, wsparliśmy się zewnętrzną firmą rekrutującą, której zadaniem było podsyłanie nam już konkretnych, sprawdzonych kandydatów, którzy mieli spełniać nasze jakże wygórowane oczekiwania.

Tak, tak. Wygórowane! Najważniejszym dla nas warunkiem było…ogarnięcie! Ktoś kto miałby z nami pracować musi być rzutki i bystry. Logiczny. Poukładany i rzeczowy. Nie musi mieć szczególnej wiedzy – to akurat rzecz, której nabędzie. Stąd też wymóg bystrości i logiki. Bez tego trudno się uczyć. No i na dokładkę…taka wisienka na tym torciku..skromnym. Musi mieć chęć do pracy! Jak się okazuje z tym dziś akurat najciężej.

Po przejrzeniu kilku podesłanych nam CV, według osoby odpowiedzialnej za rekrutację – spełniających nasze oczekiwania…wymiękliśmy. Być może czepiamy się detali, ale w końcu od tego się zaczyna a kończy się…albo źle albo dobrze. 😉
Trudno zrozumieć co się zadziało po drodze przez ostatnie lata, że poszukujący dziś pracy szukają tak naprawdę nie pracy, a wypłaty. Zrozumiałe, że każdy z nas pracuje dla pieniędzy, ale spędzając w pracy więcej czasu niż w domu, wydawało mi się, że szukamy czegoś więcej niż większych pieniędzy. Że znaczenie ma to z kim i gdzie się pracuje. No ale do brzegu…

Lektura każdego z CV jest pouczająca. Człowiek dowiaduje się bardzo wiele nawet z pozornie pustych stron. Dotarło do mnie, że ja tak wielu rzeczy nie wiem! Od dawna nie musiałam szukać pracy i brać udziału w rekrutacjach z drugiej strony, więc wypadłam z obiegu. Dramatycznie mało wiem o tym co jest…on the top!
A tam kwieciście…oj czasami oczy bolą. Najbardziej powalające było niechlujstwo w tworzeniu CV. Niby dzieci ery komputera, powszechnej cyfryzacji i internetu, a nie potrafią sklecić w przyzwoity sposób prostej i czytelnej aplikacji do pracy.
Większość upstrzona przesłaniającą treść grafiką. Niesformatowaną jak należy. Dokument przesyłany w wersji doc co mnie osobiście mocno razi w oczy. Wydaje mi się to takie oczywiste, że przesyłamy pliki nieedytowalne i że od lat każdy wie, że tego rodzaju pismo jakim jest CV przesyłamy w formacie pdf. Błąd! Głupiutka jestem!
Stanowisko w biurze…praca przy komputerze, ale głównie na telefonie…praca z ludźmi. Trzeba umieć w ludzi. Trzeba potrafić posługiwać się internetem i sprytnie wyszukiwać pewnych informacji. Wszystko na czas. Niby nic wielkiego, dlatego wymagania ograniczyliśmy do konkretnych umiejętności, które można dość łatwo zweryfikować podczas rozmowy. Nie wiedza była tu kluczem, a charakter i chęć do pracy i posiadane umiejętności.

Pierwszy większy ZONK… podesłane CV z opisem, że rekruterka być może jest wiedźmą! Bo nie wie na czym to polega ale od samego początku wiedziała, że to jest strzał w 10-tkę! Że nie wie na czym to polega ale…możliwe, że jest nienormalna. Przez grzeczność nie zaprzeczę…
Przeglądam więc to „doskonałe” dziewczę przez pryzmat nadesłanego CV. A tam…pusto. Tzn. poza informacjami od rekruterki odnośnie życia prywatnego kandydatki (co oczywiście ma podnosić jej ocenę, a w moich oczach świadczy o braku profesjonalizmu podczas procesu rekrutacji) nie ma tam żadnego doświadczenia zawodowego pomimo 30-tki na karku. Poza 6-cio miesięcznymi praktykami w czasie studiów.
Pozostaje więc opierać się na podanych umiejętnościach… ups! Dowiaduję się, że kilkuletni pobyt poza granicami kraju jest umiejętnością! I tym sposobem już nawet zdjęcie na tle ściany po odbytym prysznicu nie robi wrażenia… Nie umiem w ludzi! Argument powrotu do kraju i konieczność podjęcia pracy to jednak za mało. No ale sytuację ratuje kolejny kandydat. Dla odmiany mężczyzna.

Zarzuty co do wyglądu CV jak wyżej…a nawet gorzej, bo przebieg pracy zawodowej chował się pod grafiką, jak i dane personalne. No ale można wybaczyć…w końcu wieloletnie doświadczenie w pracy z alkoholami mogło tutaj zaważyć. Człowiek zawsze dąży do tego by się rozwijać. Oczywiste i zrozumiałe. Pamiętam jak sama zaczynałam…sukcesywnie krok po kroku dążąc do miejsca, w którym jestem. Wszystko miało swój czas i miejsce. Zdobywałam kolejne umiejętności i doświadczenie zawodowe, zaczynając od małych kroków. Cieszyłam się z tego, że mogę się uczyć i podnosić kwalifikacje. Kwestia wynagrodzenia była mniej istotna. Przynajmniej do czasu aż zdobyłam wystarczające kwalifikacje.
No ale po drodze zabrakło mi kilku istotnych jak się okazuje umiejętności.
Długo będę się zastanawiała na czym polega konkretnie umiejętność obrotu gotówką. Teoretycznie świetnie sobie radzę z obrotem gotówką…znaczy szybko znika z portfela! Dlatego preferuję pieniądz wirtualny 😉
Ale do brzegu… Tutaj również magiczna liczba 30! Ale tym razem z bogatym doświadczeniem zawodowym. Co prawda daleko od pracy biurowej, ale z ludźmi. Barmaństwo to zupełnie inny styl pracy, ale widać że chłopak ma cel. Że widzi potrzebę stabilizacji zawodowej. Przebrnęłam ironiczny uśmieszek na zdjęciu. Podsumowując: ten kandydat również nie spełniał oczekiwań. No ale może trzeba dać mu szansę…
Na rozmowie nie wyszedł najgorzej. Chociaż opowiadanie o niedobrym i złym obecnym pracodawcy nie bardzo mi się podobało. Można pewne rzeczy przemilczeć, ubrać w inne słowa etc.
Ostatecznie mimo wszystko stwierdziliśmy, że niech spróbuje. No doświadczenia i kwalifikacji mu brakuje, ale może nadrobi. Będzie się szybko uczył etc.
I tutaj zaczynają się schody…
Najpierw miał problem ze zdecydowaniem się od kiedy może zacząć pracę. Potem z podaniem danych do skierowania na badania. Jak już je podał na dwa dni przed to posłużył się kłamstewkiem jak to „dopiero w piątek” się dowiedział! Że niby od nas informacji nie dostał. Szkoda, że sama słyszałam jak menagerka do niego dzwoniła i prosiła o dane informując o konieczności zrobienia badań…
Na starcie cwaniaczy…hmmm…
Ostatecznie wczoraj przyszedł po to skierowanie. Dziś miał punktualnie wstawić się do pracy, choć wiadomo…bez badań nie ma mowy.
Przyszedł…i mówi: „Wczoraj chciałem zadzwonić się umówić na badania, ale nie spodobało mi się stanowisko wpisane w skierowaniu. Bo tam jest asystent a mi obiecała Pani od rekrutacji, że będę miał specjalistę”. Nosz jasna Wasza mać…
Co mnie obchodzi co naobiecywała „nienormalna” lejąca wodę na każdą stronę kobieta przechodząca menopazuę (skądinąd być może ciężko!) jak rozmawialiśmy o stanowisku asystenckim. Ostatnie 6 miesięcy liznął pracy na podobnym stanowisku, ale to nie czyni z niego specjalisty! No i pensja… musi być wyższa! A ja się pytam… dlaczego on ma zarabiać więcej niż dziewczyny na takim samym stanowisku? W czym jest lepszy? Co więcej od nich zrobi? No i czy jest samodzielnym pracownikiem? Przy czym wynagrodzenia są na poziomie nieco wyższym niż w podobnych firmach.
Odbierając dzień wcześniej skierowanie przycwaniaczył o umowę. Praktyka w firmie jest taka, że po miesięcznym okresie próbnym pracownik dostaje umowę na 3 miesiące, żeby dać sobie czas na lepsze poznanie się i upewnienie jednej i drugiej strony o słusznym wyborze. Następna jest umowa roczna – jeśli pracownik nie „ucieknie” do innej firmy to znaczy, że wsiąkł i wiążemy się z nim na czas nieokreślony. Nie spodobało się Panu… Chyba jednak powinien na kadrowca aplikować 😉

Najsmutniejsze jest to, że do podpisania umowy nie doszło. Pan jeszcze nie zaczął a już mu podziękowano. Zespół zgodnie po 5 minutach jego obecności stwierdził, że… Pan tak cwaniaczy, że nie dadzą rady. Tak w skrócie. Jak to jest, że niektórzy wnoszą wraz ze swoją osobą taki odrzucającą energię? Mają wokół siebie niewidzialną złą aurę, którą można zobaczyć w oczach chociaż bardzo nie chce jej się dostrzegać. Wyleczyłam się z rekrutowania do biura osób z zewnątrz na dłuższy czas. W tym składzie damy radę sprężając się i dając z siebie nieco więcej. Byleby już nie przechodzić takich sytuacji!

I tak to w tej całej olimpiadzie z CV nie wygrał nikt. Podium jest puste. A mówiąc wprost – biurko kurzem stoi! Ja mogę się czuć nieco przegrana…mam za słabe umiejętności…no i nie byłam kierownikiem kiosku na plaży! Z kierowniczego stanowiska ciężko przyjąć taką sytuację – degradacja na słabego asystenta w biurze… 😉

Jeśli ktoś znajomy, bądź znajomy znajomego, będzie szukał pracy i będzie posiadaczem bystrego umysłu, logiczne myślenie nie będzie mu obce, a przy tym będzie pałał chęciami do pracy i nauki – zapraszam! 🙂

Posted in 1
Leave a Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *